Jak poprawić swoje oceny w szkole? (na podstawie moich doświadczeń)

Jak poprawić swoje oceny w szkole? (na podstawie moich doświadczeń)

Wiele osób miało w swoim życiu wrażenie, że mogłoby się poprawić.  Że mają pecha, że się do niczego nie nadają, że nie potrafią, nie chcą, nie mogą. Miałam dokładnie takie samo wrażenie, myślałam, że nauka po prostu nie jest dla mnie, że nie jest mi do niczego potrzebna. Na szczęście w porę zrozumiałam, jak bardzo się mylę. 

Nie mam na myśli tego, że musisz być dobry z wszystkiego. W pewnym okresie życia przedmioty już nie są sobie równe, musimy wybrać te mniej istotne i te bardziej.
Może to wydać się teraz głupie, ale ja, będąc w drugiej gimnazjum, naprawdę nie wierzyłam w to, że mogę się dostać do wybranego przeze mnie liceum, które i tak nie miało jakichś niesamowicie wysokich progów. Pod koniec tej samej klasy stwierdziłam, że muszę coś z tym zrobić i w następnej klasie poprawie moje oceny. Nie wierzyłam w cuda, nie marzyłam nawet o pasku, nie wyznaczyłam też granicy, którą muszę przekroczyć jeśli chodzi o średnią. Powiedziałam sobie, że muszę dać z siebie tyle, ile zdołam. Starać się. Przestać olewać naukę, wziąć się do roboty, bo jeśli nic nie zmienię, życie jak piasek przesypie mi się przez palce. Nie mogę tak tkwić w bezradności i wciąż przechodzić obok wszystkiego. Czas zacząć działać. 
Nie było łatwo się przyzwyczaić, jednak z czasem okazało się, że nauka przed testami nie jest wcale bardzo trudna. Że nie wymaga to takiej ogromnej ilości czasu, jak mi się wydawało. Oczywiście, nie dostawałam samych szóstek, jednak nie na tym mi zależało. Chciałam, aby te kilka dwójek na świadectwie zmieniło się w trójki. Żeby nie być „dostateczną” uczennicą i pokazać, że stać mnie na więcej.
Po pierwszym półroczu wyniki mnie zaskoczyły. Wszystkie „dwójki” zamieniły się na trójki, a nawet na czwórki. Z przedmiotu takiego jak angielski, który lubię od zawsze, miałam na koniec klasy drugiej wystawioną trójkę. Wtenczas nie uczyłam się na żadne sprawdziany czy kartkówki. Gdy spojrzałam na oceny proponowane w tym roku, zobaczyłam piątkę. Dowiedziałam się, że potrafię. I byłam z siebie dumna. Od dawna, naprawdę czułam podziw przed swoją pracą. Chciałam więcej.
Często było pod górkę. Zaległości, które uzbierałam przez te dwa lata, dawały mi się we znaki. Nie wszystkie nadrobiłam, ale dzięki temu dowiedziałam się, jak ważna jest systematyczna nauka.
Wiele godzin uczyłam się też dodatkowo do egzaminu gimnazjalnego. Mówiąc szczerze, bardzo się go bałam, ponieważ grał kluczową rolę, jeśli chodzi o rekrutacje do mojej przyszłej szkoły. Jeżeli bym go zawaliła, mogłam o niej zapomnieć. Wciąż brakowało mi pewności siebie, bałam się, że nie utrzymam ocen z pierwszego półrocza. Miesięczny pobyt w szpitalu nie dodawał mi otuchy, panicznie obawiałam się kolejnych zaległości, które by mnie pogrążyły. Wiara w siebie jest kluczowa i trzeba znaleźć coś, co będzie ją w nas podtrzymywać. Mi pomagała w tym momencie muzyka, rozmowa z przyjaciółką o naszych wspólnych obawach, czy nawet internet. Nie chciałam czuć się sama tam, gdzie jestem. Lubię czuć przynależność do jakiejś grupy osób. Dzięki tym sposobom mimo upadków, zawsze powstawałam, chociaż niektóre rzeczy wydawały mi się tak niemożliwe, ilość rzeczy do zrobienia praktycznie przekraczała moje możliwości, a stare nawyki jednak co jakiś czas wracały, nie poddawałam się. I było warto.
Przy wystawianiu ocen czułam szczęście. Z uczennicy, która bała się, że nie zda, ponieważ z matematyki groziła jej jedynka, stałam się uczennicą bez ani jednej dwójki czy trójki na świadectwie. Mało tego. Czerwony pasek, który ostatni raz miałam w podstawówce, pojawił się teraz pośród wystawionych ocen. W drugim półroczu postarałam się jeszcze bardziej, aby moja praca nie poszła na marne. Już przyzwyczaiłam się do nowego trybu nauki.
Jestem zadowolona z siebie i wiem, że cała ciężka praca się opłaciła. Na swoim własnym przykładzie chciałam Wam pokazać, że można odbić się od dna, jeżeli napełnimy się determinacją i wolą walki. Oprócz nauki miałam czas na „życie”, a dzięki pewności siebie, której przy okazji się nauczyłam, świat nagle nabrał więcej kolorów. Jeśli miałabym opisać w kilku podpunktach, jak tego dokonałam, wyglądałoby to tak:
1. Napełnienie się determinacją, ale nie stawianie sobie poprzeczki. Masz robić tyle, ile najwięcej będziesz w stanie, ale nie odpuszczaj sobie.
2. Działanie. Systematyczne uczenie się, nie olewanie.
3. Udział w akcjach dodatkowych. To sprawia, że człowiek dostaje dobrą opinię, a do tego jest przy tym mnóstwo dobrej zabawy. Ja zapisałam się do samorządu, z którym organizowaliśmy wiele różnych akcji, brałam udział też w recytowaniu poezji czy jakichś konkursach.
4. Gdy czujesz, że masz dość, że środowisko, szkoła ciebie przytłacza, nie rezygnuj, tylko spraw, aby chęci na nowo wróciły. Czasem bywa tak, że nagle dostaje się pod rząd kilka złych ocen. Nie poddawaj się, tylko spróbuj to naprawić i na nowo uwierzyć w to, że potrafisz.
5. Odpoczywaj. Nie można żyć w wielkim stresie. Zamiast przez cały weekend kuć, spotkaj się ze znajomymi, idź na impreze czy pooglądaj ulubiony serial. Trzeba czas zagospodarować tak, aby było w nim miejsce na solidną przerwę.
Nauka z pewnością nie jest najważniejszą rzeczą na świecie, jako ludzie jesteśmy kimś więcej niż głupim papierkiem z wypisanymi na nim ocenami. Nie zachęcam też do udziału w „wyścigu szczurów”, który prowadzi głównie donikąd. Chciałam tylko udowodnić, że zawsze możemy się zmienić, że nigdy nie ma sytuacji bez wyjścia, że możemy stać się tym, kim chcemy, jeśli naprawdę się postaramy. Ja w to wierzę. Pytanie, czy ty w to uwierzysz? 

PS. Rzeczą, która również mi pomogła, a nie wspomniałam o niej we wpisie, jest wyleczenie popularnej choroby na którą chorowałam, czyli depresji, a także odkrycie innej choroby zwanej niedoczynność tarczycy, której skutkiem m.in. było wieczne zmęczenie (po powrocie ze szkoły od razu kładłam się spać i nie robiłam absolutnie nic). Te dwie choroby nasiliły się u mnie w tym samym czasie. Planuję napisać o nich i o tamtych okresie mego życia wkrótce, o ile by was to zaciekawiło.

A wy, napiszcie mi proszę, czy mieliście może momenty w życiu, w których wszystko szło nie tak. Jak z nich wybrnęliście? A może dopiero zaczynacie z tym walczyć? Jakie są wasze sposoby na to, gdy czujecie, że chcecie się już poddać? Jestem bardzo ciekawa waszych odpowiedzi :)




Copyright © 2014 Wiktoria Gloria , Blogger